środa, 28 sierpnia 2013

63. W WKU

Ech, najwyraźniej nastał dzień, w którym pozazdrościłam koleżankom, że nieco ponad rok temu dostąpiły zaszczytu stawienia się na komisji w WKU.
Wynalazłam więc jakiś prywatny interes do panów wojskowych, wskoczyłam w auto i pognałam do jaskini mundurowych.

Już drzwi wejściowe stawiły mi opór, gdyż oczywiście pchałam nie w tę stronę.. Gdy znalazłam się już w środku, pan ochroniarz zza szybki spytał uprzejmie w czym może pomóc. Łamaną polszczyzną wytłumaczyłam najlepiej jak umiałam o co kaman, po czym na prośbę strażnika wręczyłam mu mój dowód osobisty. Pan spisał mnie i polecił udać się do pokoju nr 14.
Znalazłam pokój, znalazłam Pana, z którym miałam rozmawiać i śmiało zaczęłam wykładać swoją sprawę. Och, ileż ja się dowiedziałam o szkoleniach jakie mogą mnie czekać przed wstąpieniem do rezerwy! :) Na koniec okazało się, że człowiek, który mógłby mi pomóc nieco więcej jest właśnie na urlopie, podziękowałam więc i wychodząc zderzyłam się na korytarzu z trzema młodzieńcami prawdopodobnie wstępującymi właśnie do mundurowych.
Zmierzyli mnie wzrokiem od stóp do głów, ale co tam..

W sumie - mogli się trochę zdziwić, bo jako potencjalną poborową, która deklaruje chęć czołgania się w błocie, mieli przed sobą wymalowaną, długowłosą blondyneczkę, w różowej koszuli, różowych paznokciach, białych spodniach, białej torebeczce i błękitnych sandałkach...
Ale wizja tego ciekawego obrazka dotarła do mnie nieco później ;) Wtedy, kiedy drzwi wyjściowe znów stawiły mi opór, bo pchałam w złym kierunku ;)

1 komentarz:

  1. Świetny dystraktor dla wroga! Ty prezentujesz feerię barw, wróg się zapatrzy, a w tym czasie nasi chłopcy serią z pepeszy :D

    OdpowiedzUsuń