wtorek, 25 września 2012

39. Chocolate

Humor zmienny jak pogoda.
Najlepsze lekarstwo? Chocolate cake. Pewnego dnia usiądę przed czekoladowym tortem i zjem go do ostatniego okruszka!
Dziś tymczasem tylko jeden mały kawałek, do kawy - to moja wymówka ;)

Z nudy przychodzą mi do głowy głupie pomysły.
Znowu potrzebuję, żeby zaczęło się dziać coś ciekawego w moim życiu. Okazuje się, że spokój ducha mi nie służy ;)

Well, well.. Jutro rozpoczynamy poszukiwanie sukienki - nie chce mi się jak cholera ;) ale cóż - singiel też musi jakoś wyglądać..

sobota, 22 września 2012

38. Na wyspę na krótko

No dobra..
Ogarnąwszy co ważniejsze sprawy w PL, przyleciałam znowu do UK dokończyć przed stażem mój kontrakt i to u mojego dawnego pacjenta i jego uwielbianej przeze mnie żony :)

I wiecie co? Żona mi nie straszna - Anglia znów bezkrytycznie mi się podoba.. No co ja na to poradzę? Poszłam sobie na spacer, obejrzałam wszystkie cute gifts w sklepie z prezentami, oczywiście zapragnęłam mieć w swoim domu w przyszłości połowę z tych rzeczy. Spacerowałam 2,5 godziny słuchając muzyki wykonywanej przez Jasona Mraz, cieszyłam się angielską pogodą, słońcem i chłodnym wrześniowym wiaterkiem i naturalnie stwierdziłam, że jest mi tak bardzo bardzo bardzo dobrze, gdy tu jestem :) żadna nowość :)

Niestety stan mojego pacjenta powoli pogarsza się. Wcześniej przynajmniej mógł zrobić cokolwiek prawą ręką, np. lubił grać w brydża lub szachy na swoim laptopie. Teraz nawet prawa ręka nie działa. Czasem trzeba podejść przełączyć kanał w TV, położyć lub zdjąć koc i w ogóle zrobić każdą jedną rzecz. Szkoda faceta.

poniedziałek, 17 września 2012

37. Wakacjuję

Sprawy bieżące dopięte na ostatni guzik - papiery z OIL zgromadzone, dokumenty dla pań w kadrach przygotowane. Program stażu zaplanowany ;)
Wiecie, w miarę upływu czasu, coś się człowiekowi przestawia w głowie. Przekroczyłam 25 wiosnę, znaczy się procesy starzenia ruszyły pełną parą, kurze łapki i te sprawy oraz żyłki na dłoniach pokryte skórą, która z dnia na dzień staje się coraz mniej gładka i elastyczna. No cóż.. Młodość nie wieczność ;)

A właśnie - w ramach miłości rodzicielskiej, moja własna rodzicielka dopingowała mnie przez lata studiów do pilnej nauki, a kiedy już zaprezentowałam jej mój dyplom, rzuciła nań okiem i zabrała się za realizację swojego kolejnego planu, który mocno mnie dotyczy.  Świętego spokoju nie zaznam, bo począwszy od momentu skończenia studiów, na moją głowę spadać będą co jakiś czas insynuacje i podszeptywania na temat szukania kandydata na męża, rychłego zamążpójścia oraz urodzenia czwórki dzieci (takie złożono już u mnie zamówienie ;P) i to wszystko zanim moje przydatki wyschną na pieprz bezpowrotnie.... No ja cież pierdzielę - trzeba się brać do roboty..! Nie ma co.. ;)
Tiaaa..aż się palę do tego ;]

Jak widać cała jestem wakacyjnie wyluzowana, ale oczywiście mimo wyluzowania, udało się zajrzeć do czytelni, zlustrować nowe i stare książki. Odkryłam, że wydawcy najnowszej Interny Szczeklika poszli po rozum do głowy i teraz zamiast serwowania wiedzy na kartkach typu "serwetka jednowarstwowa" serwują druk na kartkach typu "serwetka trzywarstwowa" - do tego twarda oprawa książki i ta encyklopedia jakoś się trzyma.

Przez jakiś czas nie będzie mnie tak często tutaj - jeszcze sobie powakacjuję, może podrzucę jeszcze kilka anegdot z przeszłości o żonie pacjenta i o innym kliencie - taki cykl "Z życia opiekuna" :) I oczekujcie relacji z pasjonującego stażu z medycyny rodzinnej...
Normalnie buty spadają i dreszcz na karku - takie będą emocje.. ;] Cud się stanie jeśli tam nie zasnę po pół godzinie :p

wtorek, 11 września 2012

36. Na speedzie

Dzieje sie, oj dzieje..

Zaczne od tego, ze Adept Sztuki ma racje - rzad zajal sie soba, a Bartek dzis w Faktach rozliczal Centrum Zdrowia Dziecka z wydatkow,  ktorych finansowanie zreformowal kilka lat temu NFZ, wiec to jakby pyta samego siebie i swoich kolegow, dlaczego podjete kiedys decyzje przyniosly takie a nie inne konsekwencje..
Jaja jak berety :) Jak zwykle :)

Juz prawie udalo mi sie ogarnac papiery w OIL i szpitalu. Wizyte u lekarza medycyny pracy oczywiscie musialam przelozyc, bo wsrod furczacych na wietrze papierkow, wnioskow, ksiazeczek i wynikow z laboratorium, udalo mi sie w pieknym stylu zgubic opis RTG. Karrrrrva! chcialoby sie rzec.. No trudno.

Proste stwierdzenie cisnie mi sie na usta: lubie zycie na speedzie. Najlepsze dni w moim mniemaniu to takie, w trakcie ktorych udalo mi sie zalatwic milion sto tysiecy spraw.

Dola tez sie udalo zlapac, bo paradoksalnie dotarlo do mnie, ze udalo mi sie w swoim zyciu zaliczyc jakis dziwny emocjonalny relationship z kims kto nigdy tak naprawde nie nalezal do mnie. Dzis zakonczylam te historie, ale bolalo zupelnie tak samo jak prawdziwe rozstanie.
Taki bieg wydarzen oznacza mniej wiecej tyle, ze w najblizszym czasie nie potraktuje na serio zadnego faceta, a moja uwaga skupi sie glownie na ksiazkach.

Moj post brzmi jak dobry raport: krotko, zwiezle i na temat. Cala ja.

piątek, 7 września 2012

35. Kalkulacje

Nie ukrywam, że z matmy nigdy nie byłam orłem. Pracowałam jak mróweczka na porządne oceny i wiele godzin spędziłam pod okiem ojca, który pilnował poziomu mojej matematycznej wiedzy. Całe szczęście, że pilnował, bo coś tam wykalkulować jeszcze potrafię.

Upatrzyłam sobie nową wodę toaletową Dior Addict i zachciało mi się porównać ceny.
Life is brutal.

Znalazłam w necie 100 ml za 351 PLN, które podzielone na 5,12 (ostatnio tak GBP mniej więcej stoi) i otrzymałam 68.55 - cena w GBP.
Wchodzę na stronę mega drogiego i dosyć exclusive sklepu John Lewis i jaką mam cenę za 100 ml? 68 GBP.

Super.
Ceny perfum bez zmian.
Tylko, że odjąć sobie 351 PLN od wypłaty w wysokości 1800 PLN lub od wypłaty 6500 PLN to robi lekką różnicę.. Dobrze, że ostatni flakon perfum Dior J'adore wystarczył mi właściwie na 11 miesięcy.

Czekam cierpliwie aż mój brytyjski bank przeleje kasę do mojego polskiego banku. Moje pieniądze zawiesiły się gdzieś w czasoprzestrzeni.

czwartek, 6 września 2012

34. Moim zdaniem

Moje ego rośnie najszybciej, gdy po jakimś czasie okazuje się, że miałam rację twardo trzymając się swojej opinii. :)

Na pierwszym roku, po pierwszym semestrze, zaczęłam odliczać ile jeszcze zostało do końca studiów: ile semestrów, egzaminów, ile tygodni corocznych wakacyjnych praktyk. Wcale ale to wcale studencka beztroska aż tak mnie nie jarała i nie mogłam się doczekać kiedy będę mogła zarabiać swoje pieniądze. To znaczy muszę przyznać szczerze, że każda jedna impreza z przyjaciółmi, nocne balety, śpiewy w parku, a potem tłumaczenie się z tego policji, wszystkie takie przygody utwierdzały mnie w przekonaniu, że studia to jest fantastyczny czas - o niebo lepszy niż czasy liceum, o którym również mówiono mi, że będę za nim tęsknić. No cóż, nie tęskniłam nigdy.

Od kilku dni budzę się rano i myślę sobie: Jak dobrze, że to wszystko jest już za mną! :)
I oczywiście, że będę tęsknić za ludźmi i szalonymi nocami, ale z drugiej strony przyjaciele nie przepadli przecież bezpowrotnie bez słowa no i jeszcze nie jedną całonocną imprezę mam przed sobą.
Choć z imprezami może być problem, bo nagle wszyscy się żenią i wychodzą za mąż i nagle zamykają się gdzieś w domach i nie wychylają nosa, zupełnie jakby w małżeństwie istniała konieczność pilnowania siebie wzajemnie 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu :] o matko...

Poza tym muszę szczerze przyznać, że czuję jak obrzydliwie szybko rośnie we mnie poziom samozadowolenia i satysfakcji za każdym razem, gdy rzucam okiem na papiery, które dostałam z działu kadr, na których pod moim nazwiskiem napisano "lekarz stażysta".
Chyba jednak jestem naiwnym dzieckiem, pełnym zapału, nie mogącym się doczekać pierwszych dni w pracy, czekającym niecierpliwie na pierwszą możliwość by znaleźć się na ginekologii. Naiwnym dzieckiem, które nie ma pojęcia, że jeszcze nie raz i nie dwa dostanie mocno po głowie, a zapał zostanie zrównany z ziemią i zmieszany z błotem.
Ale to nic :) I tak się cieszę :)